parę słów po wyborach 2023…

przez | 6 listopada 2023

Trochę kurz już opadł po wyborach 15 października 2023 (do których zachęcałem tutaj), więc mogę wspomnieć o paru kwestiach. I to z odmiennego punktu widzenia, niż jedynie wyborcy. Zapraszam na parę słów po wyborach 2023, oczywiście bez poglądów politycznych…

Zgłoszenie i przygotowanie

Do pracy w komisji wyborczej zgłosiłem się samodzielnie, bezpośrednio do urzędu gminy – czyli bez wystawienia przez którykolwiek komitet wyborczy. Trochę do życzenia pozostawia czas informacji o poszczególnych spotkaniach komisji, ale wiadomo, polskie prawodawstwo…

Pierwsze spotkanie komisji to wybór przewodniczącego i podstawy – nie byłem na całym, bo miałem swoje obowiązki.

Drugie spotkanie to trwające ~3 godzin szkolenie dla przewodniczącego i zastępcy.

W międzyczasie potrzebne też było spotkanie co najmniej połowy składu komisji, by podstemplować karty do głosowania korespondencyjnego. Fakt, że ja i czwórka członków mojej komisji przyszliśmy punktualnie sprawił, że czekaliśmy tylko kwadrans. By podstemplować trzy karty. Ściągnięto pięć osób, by wykonały trzy stempelki – i każdy się podpisać musiał. Biurokracja na całego, ale niestety – dla bezpieczeństwa wyborów tak musi być.

Kolejne spotkanie komisji to dzień przed – odbiór pakietów wyborczych, materiałów biurowych etc. Następnie już, w lokalu wyborczym, w zasadzie cała komisja przelicza karty, oznakowuje lokal etc. Sumarycznie zeszło nam ponad 4 godziny pracy…

Dzień wyborów – czas głosowania

15 października 2023 zjawiłem w lokalu wyborczym o 5:55. Wybory od 7:00, ale trzeba się upewnić, że wszystko gotowe no i zacząć stemplować karty. Tak, ten proces dzieje się w dniu wyborów, nie dzień przed! Mieliśmy trzy zestawy kart: do głosowania w wyborach do Sejmu, Senatu oraz w Referendum.

Już parę minut przed 7:00 przyszło parę osób, ale twardo czekaliśmy do pełnej godziny – zgodnie z prawem musi być.

Same wybory przebiegły w zasadzie bez żadnych incydentów. Bez agitacji, błędów, napaści. Kolejka się uformowała z 3 razy przez cały dzień, ale nie dłuższa niż ~20 minut. Zresztą fakt, że w komisji praktycznie cały czas były co najmniej cztery osoby na trzy stanowiska wydawania kart usprawniał pracę, gdy była jedna lub dwie dodatkowe osoby przygotowujące pakieciki do wydania.

I cały dzień praktycznie było podbijanie kolejnych kart, by dla wszystkich starczyło. Gdy na 120 minut przed zamknięciem lokalu zostało około 50 pakietów to poprosiłem urząd gminy o dowiezienie kolejnej  setki – dowieźli po godzinie, ale nie przydały się. Najwidoczniej końcówka dnia wyborów przegrała z meczem polskiej reprezentacji w piłkę nożną – zaczęli grać chyba 20:45, a wybory były do 21:00.

Przez większość czasu wyborów mieliśmy męża zaufania od jednej z partii, a także stanowisko jednej z firm badających opinię publiczną do exit pollsów.

Jeśli chodzi o wyborców, to mogę zauważyć, że sporo ludzi nie myśli. I o ile jestem w stanie zrozumieć osoby starsze, po sześćdziesiątce, po 70, to osoby w wieku 30 czy 40 lat które przed wyborami nie sprawdziły sobie w internecie do której są komisji przepisani, albo nie dopisali się do żadnej komisji, to jest dla mnie fenomen. Plus oczywiście ściemnianie że „my tutaj zawsze głosowaliśmy”, i tak dalej podczas gdy w ewidencji się okazywało że od lat nie są w żadnej komisji w tym regionie.

Ja sam, uzbrojony w zaświadczenie, głosowałem w OKW któremu przewodniczyłem, parę minut po siódmej rano – wpierw przecież trzeba było wydać karty przybyłym wyborcom.

Dzień i noc powyborcza – czas liczenia głosów

Po pojawieniu się informacji w Polskim Radiu Program 1, że minęła 21:00 zamknęliśmy lokal i zaczęliśmy szykować się do liczenia głosów. Zaplombowałem otwór w urnie, posegregowaliśmy pozostałe karty, sprzątnęliśmy ewidencję wyborców i nadszedł czas otwarcia urny.

parę słów po wyborach 2023...

Dość interesujące przeżycie, ale świadomość ile mamy wydanych kart trochę przerażała. Moja komisja nie była duża, nieco ponad 1400 wyborców, jednak mieliśmy też trochę zaświadczeń o prawie do głosowania (49 konkretnie).

Liczenie trochę zajęło… Osobiście wziąłem się za referendum, a moja komisja wzięła się za Sejm i Senat. Oczywiście później było jeszcze dwukrotnie sprawdzane wszystkie przeliczenia, nim trafiły do protokołów – za które też się osobiście zabrałem. I po 4 rano zaczęliśmy wysyłać protokoły do systemu. I o ile Sejm i Senat bez problemów, o tyle referendum to generowało ciągle problemy, które rozwiązywaliśmy do po 7 rano! Żenujące, ale co się dziwić…

Potem, by nie czekać na przyjazd auta z gminy, wraz z jednym członkiem komisji pojechaliśmy zdać protokoły oraz, później, do innej lokalizacji (kolejne 4 km) i po 26 godzinach i 55 minutach pracy non-stop zakończyłem moją pracę w Obwodowej Komisji Wyborczej numer 282.

Fałszerstwa wyborcze

Jeśli by patrzeć na oszustwa i fałszerstwa wyborcze to poza lokalem, bez udziału komisji są one praktycznie niemożliwe. Wyniki głosowania w danej komisji są wywieszane także na lokalu, także zmiana ich po fakcie jest już niemożliwa bez zmiany też wywieszonych ogłoszeń. A same oszustwa wewnątrz lokalu wyborczego wymagają uczestnictwa wszystkich obecnych członków komisji wyborczej. Ja, będąc przewodniczącym OKW, nie opuszczałem lokalu wyborczego przez co cały czas miałem kontrolę nad tym co się dzieje. Osoby wydające karty nie miały dostępu do kart niepodstemplowanych, tak jak pojawiły się informacje w Internecie, że wydawano nie podstemplowane karty osobom chcącym oddać (prawdopodobnie) głos niezgodny z wolą członków komisji. Stąd też istotna jest rola mężów zaufania obserwujących wybory. Ponieważ obserwatorzy międzynarodowi przyszli, popytali po, postali w okolicy mają naście minut i poszli – więc niewiele mogliby zauważyć. A to mąż zaufania był większość czasu w komisji, był także przy liczeniu głosów. Tak więc w regionach gdzie jest bardzo duże poparcie dla jednej partii i istnieje ryzyko, że w komisji wyborczej znajdą się osoby o jednolitych poglądach politycznych, co zwiększa potencjał do fałszowania samego głosowania, to instytucja męża zaufania jest kluczowa. Niemniej także komitety wyborcze zgłaszają kandydatów na członków komisji wyborczych, co też powinno w każdym regionie zapewnić bezstronność, a przynajmniej uczciwość takiej komisji.

Podsumowując

Praca w OKW jest ciężką robotą. Ilość czasu w komisji jak i przygotowań przed, nie jest absolutnie warta tych pieniędzy. Gdy podsumuję te wszystkie godziny, to same godziny na miejscu mnie wyszły mniej niż minimalna krajowa! Więc naprawdę LOL za komentarz wystarczy…

W tych wyborach największym problemem była kwestia referendum i to nie tylko pod względem systemu. Teraz gdy już jest po kampanii i po wyborach mogę bez żadnych problemów stwierdzić, że uważam referendum za wybieg Prawa i Sprawiedliwości mający w trakcie ciszy wyborczej przypomnieć ludziom tematy poruszane przez część polityków opozycyjnych w tej jak i w poprzednich kampaniach wyborczych. Ty mnie mniej ludzie ewidentnie mieli świadomość, że to referendum nie ma za bardzo sensu i odmawiali udziału w nim. W mojej komisji frekwencja w referendum wyniosła mniej niż 38%. Także w tej frekwencji są też osoby które celowo oddały nieważny głos.

Wspomnę też, że ogólnokrajowa frekwencja wyniosła 74,38% w wyborach do Sejmu – a w mojej komisji było to 87,95%. Naprawdę dobrze 🙂

Dokładne wyniki z mojej komisji możecie przeczytać pod tym linkiem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *