„Statystyczny Polak„, „przeciętny Kowalski„, „stereotypowy Polak” – to określenia które bardzo często słyszymy w odniesieniu do nadwiślańskich obywateli. I pomimo, że te dane są czasami błędnie wyliczane, jak np średnia pensja brana tylko z pensji osób pracujących na umowę o pracę w firmach zatrudniających powyżej 9 osób, pomijając zupełnie mniejsze firmy czy osoby samozatrudnione oraz osoby a umowach cywilnoprawnych, to wielu ludzi się do tych danych odnosi.
A ze statystyką jest jak z kijem: ma dwa końce. Z jednej strony ja i mój kot mamy statystycznie po 3 łapy i pół ogona… Z drugiej strony, sięgając do statystyki jako pewnego punktu odniesienia możemy bardzo dużo osiągnąć. Jak długo będziemy traktować statystykę jako narzędzie pomocnicze, a nie ostateczną wyrocznię, będziemy z niej mądrze korzystać.
Przyjrzyjmy się więc jak wygląda przeciętny Kowalski pod kątem ekonomicznym: jaki jest, ile ma i do czego dąży…
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
Pensja
No i tu mamy najpowszechniejszą statystykę, bowiem Główny Urząd Statystyczny co miesiąc podaje średnią pensję w Polsce. Jak wspomniałem we wstępie, jest ona wyliczana na podstawie częściowych danych.
Częsty zarzut obywateli jest taki, że wiele osób pracuje na umowach cywilno-prawnych mając niekiedy nawet mniej niż minimalna pensja krajowa. Pomijając fakt, że trwają obecnie prace nad wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej w wysokości 12 złotych brutto (i wtedy pełny etat na umowie-zlecenie wyjdzie jakieś 300zł drożej niż na umowie o pracę!), to należy też pamiętać, że bardzo wiele osób zarabiających naprawdę dużo (powyżej 20 tysięcy złotych miesięcznie) także jest zatrudnionych na podstawie tzw kontraktów menadżerskich czyli… umów cywilnoprawnych. Jest to podyktowane kwestiami optymalizacji podatkowej, a GUS pomijając te dane, unika (w mojej opinii) dużego zawyżenia średniej krajowej.
Na przykład taki pan o nazwisku Lovagio zarobił na kontrakcie w 2013 roku 8,3 miliona złotych, co w przypadku zaledwie 24 764 126 Polaków płacących podatek dochodowy (czyli zarabiających – dane za 2014 rok) oznaczałoby podniesienie pensji każdego z tych ludzi o 3 złote brutto rocznie. W 2015 roku banków z aktywami wartymi ponad 10 miliardów złotych było 19. Gdyby każdy z ich prezesów miał taką pensję, to średnia krajowa by poszła w górę o prawie 57 złotych rocznie. A przecież nie tylko prezesi banków dobrze zarabiają…
Ile więc wynosi obecnie pensja?
Zgodnie z danymi GUS w styczniu 2016 średnia pensja (bez wypłat nagród z zysku) wyniosła 4100,83 złotych brutto. Netto oznacza to 2924,13 złotych miesięcznie.
Innym wskaźnikiem, bardziej miarodajnym, jest mediana, tą jednak GUS publikuje co dwa lata. Dane za październik 2014 roku mówią, że mediana w Polsce wynosiła 3291,56 złotych brutto. Netto jest to 2359,66 złotych. Różnica w stosunku do średniej to ponad 600 złotych w żywej, brzęczącej gotówce (choć już wkrótce w dwóch banknotach). Mediana oznacza, że dokładnie 50% społeczeństwa zarabia mniej niż w/w kwota, a drugie 50% – więcej. Co ciekawe, zarabiając 6917,23 złotych brutto znajdziemy się w 10% najlepiej zarabiających Polaków… Z drugiej strony minimalną pensję zarabia zaledwie 8,6% Polaków, czyli idąc kluczem liczby podatników najniższą pensję ma 2,13 miliona ludzi pracujących.
Dach nad głową
Skoro już wiemy ile zarabiamy, spójrzmy gdzie mieszkamy. Bo w końcu mieszkać gdzieś trzeba. Raport Narodowego Banku Polskiego pod tytułem „Zasobność gospodarstw domowych w Polsce” pokazuje, że nie jest tak źle nad Wisłą. Zacznijmy od tego, że ponad 65% właścicieli mieszkań nie ma kredytu hipotecznego! To naprawdę bardzo dobry wynik. Z kolei tylko 11% takowy kredyt posiada – zakładając, że tylko osiągający dochód mogą dostać kredyt, oznacza to 2,72 miliona kredytobiorców. Rynek najmu jest u nas słabo rozwinięty, nie sięga 24% – w porównaniu do np Niemiec czy Austrii gdzie najemców jest 40-50% (dane za 2014 rok) widać, że priorytetem Polaka jest własne „M”.
Tanio niestety nie jest. GUS podaje, że w ostatnim kwartale 2015 roku przeciętna cena metra kwadratowego mieszkania wynosiła 3925 złotych. W porównaniu do pensji m2 kosztuje ponad 166% mediany netto. Tu należy jednak wspomnieć, że podobne relacje m2-pensja są w całej zachodniej Europie – to po prostu koszt kapitalizmu. Polacy są jednak w o tyle lepszej sytuacji, że mają możliwość wykupu mieszkań spółdzielczych po bardzo preferencyjnych stawkach, co zapewne jest jedną z przyczyn tak wysokiego wskaźnika nieruchomości nieobciążonych kredytem hipotecznym. Z drugiej strony, oznacza to, że z czasem będzie rosła liczba hipotek i najemców.
Średnia wartość mieszkania „przeciętnego Kowalskiego” w Polsce wynosi (wg raportu NBP) 282,6 tysięcy złotych, czyli ma przeciętnie 72 m2. Metraż zawyżają mieszkania najbogatszych oraz domy na wsi, wartość monetarna idzie w górę wraz z wielkością miasta w którym się dana nieruchomość znajduje.
Praca
To kolejny rozdział statystyk bardzo powszechnie znany i często maglowany przez media. Dane GUS mówią o 9,8% osób bezrobotnych w grudniu 2015 roku. Dokładna liczba to 1,56 miliona osób bez pracy. Należy jednak wziąć poprawkę, że część z tych osób świadomie i z własnego wyboru pracuje w szarej strefie bądź przebywa poza granicami Polski, nie zmieniwszy swojego statusu. Co ciekawe, z prostej matematyki wychodzi, że osób pracujących jest 14,39 miliona, czyli prawie 10 milionów mniej niż płacących podatek dochodowy. Zmienia też to statystykę najmniej zarabiających, dając nam liczbę 1,24 miliona Polaków na minimalnej krajowej.
Planowanie wydatków i oszczędności
Ile razy czytaliście bądź słyszeliście „mało zarabiam, nie mam z czego oszczędzać„? Często, prawda? Narzekanie nad Wisłą to wręcz sport narodowy, niestety nie mam żadnych statystyk, dzięki którym mógłbym porównać status narzekaczy z przeciętnym Polakiem.
Natomiast dzięki Fundacji Kronenberga działającej przy banku Citi Handlowy S.A. w Warszawie i ich raportowi za 2015 rok pod tytułem „Postawy Polaków wobec finansów” możemy przyjrzeć się jak statystycznie wyglądają nasze oszczędności i inwestycje.
Oszczędności posiada prawie 60% Polaków! Tak właśnie, mając tak niską medianę zarobków, większość z nas ma oszczędności. Po drugiej stronie szali jest 65% Polaków nie planujących swoich wydatków wcale lub nie dalej niż na miesiąc do przodu. Jak to określa Michał Szafrański, autor bloga „Jak oszczędzać pieniądze?” tych ludzi dzieli tylko jedna pensja od kryzysu w budżecie domowym.
Niestety, sama kwota posiadanych oszczędności w kraju Piastów jest bardzo niska. Przeciętna wartość oszczędności per capita w 2014 roku wynosiła w Polsce równowartość 6 194 €. Porównując do sąsiadujących z nami Czechów (o takiej samej, socjalistycznej historii po ’45 roku), którzy zgromadzili 11 275 € czyli o 82% więcej oszczędności. Sięgając poza granice Europy, w Chinach przeciętne oszczędności to 7 992 € czyli 29% więcej niż u Nas. O porównaniu z oszczędnościami u Niemców (44 769 €), Japończyków (73 547 €), Brytyjczyków (86 233 €), Amerykanów (138 714 €) czy wreszcie Szwajcarów (157 446 €) nie ma co mówić. Jednak rośnie nasza świadomość oszczędnościowa, między 2008 a 2015 rokiem liczba regularnie oszczędzających wzrosła z 7% do 16%. Sporadycznie oszczędzających przybyło 9% przez 7 lat – osiągając w ubiegłym roku wartość 43%.
Wśród oszczędzających 60% odkłada co miesiąc od 100 do 500 złotych, a 9% powyżej 500 złotych. O konieczności oszczędzania, mimo braku edukacji w szkołach publicznych w tym zakresie, przekonanych jest ponad 50% osób z podstawowym wykształceniem! Odsetek ten rośnie wraz z poziomem wykształcenia aż do 79% dla osób po studiach wyższych.
Inwestowanie
Inwestowanie to wciąż nasza pięta Achillesowa. Zaledwie 9% inwestuje pieniądze celem ich pomnożenia i jest to wynik o 3% gorszy od liczby inwestujących w 2012 roku. Dominują bezpieczne formy inwestycji: lokaty terminowe (8% ogółu obywateli), konta oszczednościowe (10% Polaków) oraz fundusze inwestycyjne (3%). Zaledwie 1,56% „szarych obywateli” jest w jakiś sposób powiązanych z rynkiem akcji. Mimo to rośnie nasza świadomość do pomnażania środków i rola konkretnej wiedzy koniecznej do sukcesu w właściwym zarządzaniu swoimi aktywami.
Zadłużenie
Tu trochę mniej przyjemny akapit. Według NBP przeciętne gospodarstwo domowe jest zadłużone na 10 tysięcy złotych czyli jakieś 2 500 €. W porównaniu do oszczędności na poziomie 6 194 € per capita to nie jest tak źle. Z drugiej strony przeciętne zadłużenie jest bardzo ogólnym wyznacznikiem. Zawyżone jest przez kredytobiorców hipotecznych, których średni poziom długu wynosi 104 tysiące złotych. Kredyty konsumpcyjne posiada prawie 25% polskich domów, ale ich średnia wartość to 5 tysięcy złotych.
Majątek netto
W końcu mamy podsumowanie całej ekonomicznej mocy Polaków. Majątek netto to wartość naszych aktywów po odjęciu naszych długów. Między Odrą a Bugiem mediana wartości majątku netto wynosi 256 800 złotych na gospodarstwo domowe. Oczywiście największą składową tego majątku jest posiadana nieruchomość, a największe odliczenie stanowi kredyt hipoteczny.
Wyliczenia NBP mówią, że ten majątek to 61,7 tysięcy €. Mediana majątku netto dla strefy Euro to 109,2 tysiące €, czyli jesteśmy nieco powyżej połowy (56%). Ciekawostką jest, że nasze gospodarstwa domowe radzą sobie lepiej od Niemieckich, których przeciętny majątek wynosi 51,4 tysiąca €! Blisko nam też do Słowacji (61,2 tys €), Portugalii (75,2 tys €) czy Austrii (76, tys €). Na drugim końcu są drobne punkciki na mapie Europy: Malta (215,9 tys €), Cypr (266,9 tys €) czy Luksemburg (397,8 tys €).
Statystyka ok – ale po co?
Dlaczego przytaczam to wszystko w tym artykule? Tu właśnie jest piękno statystyki. Mając powyższe dane można ocenić w którym miejscu naszej życiowej drogi jesteśmy. Świadomość ekonomiczna (a to, że czytasz tego bloga oznacza, że masz takową!) pozwala mierzyć wyżej. I teraz odpowiedz sobie sam: gdzie jestem i czy pasuje do mnie określenie „przeciętny Kowalski” czy też nie. A gdy już mamy odpowiedzi to można je spisać np w postaci tabelki: „szary obywatel” w jednej kolumnie, „ja” w drugiej kolumnie oraz „cel” w trzeciej, powiesić na lodówce i dążyć do wyznaczonych celów 🙂 Oczywiście należy brać pod uwagę, że o ile fajnie byłoby mieć majątek netto wyższy od reszty, to przy pozycji określającej nasze zadłużenie pożądaną wartością jest 0,00 złotych. Pragnę też zwrócić uwagę, że część danych mówi o przeciętnym Polaku, a część o przeciętnym gospodarstwie domowym, gdzie tylko 30,3% to gospodarstwa jednoosobowe.
Jak widać, zanim zacznie się interpretować statystykę dotyczącą jakiegoś zagadnienia, trzeba zapoznać się z przyjętymi założeniami. I mieć te założenia przed oczami przy interpretacji wyników. Na przykład według Eurostatu bezrobocie w Polsce wynosi 6,93% (GUS – 9,8%). Eurostat wylicza dane na podstawie ankiet, natomiast GUS na podstawie liczby osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Które dane są bardziej wiarygodne? Moim zdaniem, dane Eurostatu. Oczywiście, trzeba pamiętać, że bezrobotny to według definicji osoba poszukująca pracy. Osób bez pracy (nieaktywnych zawodowo) jest znacznie więcej.
Do czego zmierzam: suche dane statystyczne bez wyjaśnienia metodologii ich liczenia to śmieciowe dane. Dobry artykuł.
Osobiście nie wiem czy ankiety są takie dobre. W końcu ankiet nie wypełniło 38 milionów. W urzędzie Pracy jest właśnie zarejestrowana część tych, co pracy nie mają i pracować nie chcą. Osobiście w bezrobocie 6,38% nie bardzo wierzę, bo stałego bezrobocia (nie pracuję i nie chcę) jest wg statystyk około 4-5%. Więc faktyczne bezrobocie to raptem 2-3%? Trochę mało…
Od roku 2011, jako pierwszy bloger oszczędnościowy podejmujący tę tematykę w Polsce podkreślałem, że Polacy nie tworzą poduszki finansowej a od katastrofy dzieli ich zaledwie jedna pensja.
Proponowałem rozpoczęcie budowania buforu bezpieczeństwa, np. w postaci nadpłacenia koniecznych rachunków na 1mc do przodu.
To akurat bardzo dobre rozwiązanie 🙂 Sam staram się płacić szybciej niż na ostatnią chwilę 🙂
właśnie, szczególnie przy tak niskich % na koncie w banku, jakie mamy teraz…
o tym też mówiłem w artykule „milion to za mało?” 🙂