W historii chyba każdy dzień tygodnia dostał przydomek „czarny”. Co ciekawe, w praktycznie każdej sytuacji dotyczy to dramatycznych spadków na rynkach finansowych. Jednak czy możemy z tych historii wyciągnąć jakieś wnioski? I czy tylko załamania giełdowego lub wzrostu kursu franka dotyczy przydomek „czarny dzień”?
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
Historia
Czarny jako kolor śmierci, żałoby, tragedii jest silnie ugruntowany w cywilizacji europejskiej i amerykańskiej. Z ciekawostek w Japonii to biały kolor jest powiązany ze śmiercią. Ale to jednak Europa i Stany Zjednoczone nadają rytm rynkom finansowym, przynajmniej w XX i na początku XXI wieku. Jak wspomniałem we wstępie, określenia „czarny” wraz z dniem tygodnia zazwyczaj dotyczą jakiegoś wydarzenia makroekonomicznego. Oto lista czarnych dni „roboczego” tygodnia:
- Czarny poniedziałek – 19 październik 1987 roku kiedy amerykański indeks Dow Jones Industrial Average spadł o 22% (508 punktów).
- Czarny wtorek – 29 października 1929 roku, początek Wielkiego Kryzysu kiedy akcje na nowojorskiej giełdzie spadły o ponad 11%.
- Czarna środa – 16 września 1992 roku, kiedy to spekulacyjny atak jednego z najbogatszych ludzi na świecie, Georga Sorosa, był wymierzony w Bank Anglii. W efekcie tego dnia straty brytyjskiej gospodarki wyceniono na 3,4 miliarda funtów szterlingów. Co ciekawe – według późniejszych analiz gdyby nie decyzja Banku Anglii o walkę o kurs funta (poświęcając na to 27 mld funtów z rezerw walutowych) to gospodarka angielska by zyskała ponad 2 miliardy na tym załamaniu.
- Czarny czwartek – 24 października 1929 roku kiedy rozpoczęły się spadki na nowojorskiej giełdzie, które zakończyły się trzy tygodnie później przeceną o ponad 40% i rozpoczęciem recesji Wielkiego Kryzysu lub dzień 15 stycznia 2015 roku, kiedy Szwajcarski Bank Narodowy ogłosił zakończenie agresywnej obrony kursu franka szwajcarskiego względem euro i dolara, co skutkowało ponad 20% zmianą kursu CHF w ciągu paru minut.
- Czarny piątek – określenie ogólnie pozytywne oznaczające piątek po amerykańskim Dniu Dziękczynienia kiedy w sklepach pojawiają się bardzo atrakcyjne wyprzedaże, określenie dotyczy to też najtragiczniejszego pożaru buszu w australijskiej Wiktorii w styczniu 1939 roku.
Piątki jak widać nie dostały jeszcze łatki „czarnego” dnia na giełdzie czy walutach. Sobota i niedziela to oczywiście dni wolne od notować, więc wszelkie „czarności” dotyczą jedynie wydarzeń stricte historycznych takich jak masowe aresztowania w Palestynie (1946 – czarna sobota) czy ponownie pożarów australijskich buszów (2009 – czarna sobota).
Przewidywalność
Oczywiście po każdym krachu pojawia się mnóstwo specjalistów, mówiących że ten „czarny dzień” dało się przewidzieć. Na wykresie historycznym każdy jest mądry, więc należy popatrzeć na wizjonerów przewidujących załamanie wcześniej. Oczywiście nie mówię tu o obecnej sytuacji, gdzie każdy chociaż trochę doświadczony inwestor obawia się gwałtownego załamania po tych 9 latach nieprzerwanych wzrostów – tylko myślę tu o ludziach co mając zestaw danych potrafią przewidzieć i zainwestować. O takim człowieku opowiada zrecenzowany na blogu film „The Big Short„, jednak co trzeba podkreślić, główny bohater filmu o ile trafnie przewidział problemy, o tyle nie trafił z momentem wejścia w transakcję kontrariańską. Nie będę spoilerować filmu, tylko zachęcam do jego obejrzenia. Tego rodzaju wizjonerzy jeśli mają rację staną się guru na następne kilka lat czy nawet dekad. Jednak czasami kryzys przychodzi później niż oni sądzili i widmo bankructwa pojawia się na horyzoncie. To właśnie spotkało fundusz założony w 2012 roku przez byłego wiceprezesa NBP, profesora Krzysztofa Rybińskiego o wielce wymownej nazwie Eurogeddon. W wielkim skrócie, fundusz wieścił upadek Europy na skutek rosnącego zadłużenia państw południa Europy. We wrześniu 2017 roku fundusz został zamknięty ze stratą w wysokości 50%. Co jednak nie oznacza, że profesor Rybiński się myli – po prostu moim zdaniem zbyt wcześnie założył ten fundusz nie przewidując, że hossa może tyle trwać.
Dlatego na początek proponuję zaakceptować pierwszy wniosek z dzisiejszego wpisu:
nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć momentu rozpoczęcia kryzysu.
Nawet jeśli byśmy trafili w górkę z pozycją krótką to więcej w tym szczęścia niż przewidzenia. No chyba że, wzorem Sorosa, mamy możliwość kreowania rynkowych ruchów, ale sądzę że osoby z takim miliardowym kapitałem nie czytają tego bloga 😉 Dlaczego mówię o miliardowym kapitale? Dzienny obrót na rynku forex, jak podaje Reuters, z wyłączeniem transakcji wewnątrzbankowych są szacowane na 1,5 biliona dolarów. Więc by ruszyć kursem jednej tylko głównej waluty czy indeksu potrzeba naprawdę sporych pieniędzy.
Oczywiście podkreślmy raz jeszcze: mowa o przewidzeniu dużego załamania rynkowego, nie relatywnie drobnej zmiany kursu. Wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii w 2017 roku dały mi zarobić i zmieniły kierunek notowań funta szterlinga. Jednak 2% zmiana kursu w parę minut to nie krach, tylko paniczna reakcja rynku na niespodziankę – mówiłem o tym podczas XTB Trading club w lipcu 2017.
Przygotowania
Skoro nie możemy czegoś przewidzieć, jak możemy się do tego przygotować? Od razu nasuwająca się odpowiedzieć brzmi: nie możemy. Ale to nie jest prawda. Właściwe zarządzanie kapitałem plus automatyczne zlecenia obronne pozwolą nam się „wywinąć” z każdej sytuacji idącej daleko nie po naszej myśli – co prawda czasem z większą stratą niż zakładaliśmy, ale jednak odpowiedzialnie postawiony stop loss zostawi nam coś na koncie w sytuacji gdzie całe firmy będą upadać. Cóż, wielu inwestorów nie zawsze stosuje tego rodzaju narzędzia. Ja również nie zawsze je wrzucam w swój trading, co ma różne konsekwencje. Choć fakt, na razie olbrzymiego krachu na rynku nie doświadczyłem, co prowadzi nas do kolejnego punktu:
Czy „czarny dzień” to tylko załamanie na światowym rynku o kilkadziesiąt procent?
Jesteśmy ludźmi, inwestorami indywidualnymi. Jako tacy zarządzamy (najczęściej) swoim majątkiem. I ważniejsze od stanu gospodarki światowej jest stan naszego portfela. Dlatego dla nas, każdy dzień może być tym czarnym dniem, kiedy stan naszego konta się uszczupli o 30, 40, 50 a może nawet i o 90%. Wydaje się nierealne? Cóż, konkurs XTB Live Trading 2017 pokazał, że zjazd na koncie o 90% jest możliwy, nawet w sytuacji, gdy utrata 40% środków eliminowała z zawodów.
Tu ponownie kłania się zarządzanie kapitałem. Jasne, konkurs to dość specyficzne środowisko o bardzo ograniczonym czasie, jednak przy rozsądnym celu jaki sobie postawiłem udało mi się nie tylko odpaść, ale i zakwalifikować się do wielkiego finału a całość zakończyć na 8. miejscu z wynikiem +10%. To chyba lepsze niż odpaść z całej rywalizacji ze stratą ponad 90%?
Jednak brak właściwego zarządzania kapitałem i nie stawianie automatycznych zleceń obronnych, niezależnie jak bardzo psychicznie bolą nas straty, może wywołać taki „czarny dzień” w naszym portfelu. I może to być w dniu olbrzymiej euforii na światowych giełdach. Tak więc to jest coś, na co musimy uważać. Bo palić konto za kontem czekając na krach może doprowadzić do sytuacji, gdy jak profesor Rybiński zbankrutujemy nim ten krach nadejdzie.
I to jest drugi wniosek na dziś:
bądź zawsze przygotowany na załamanie rynku, ale nigdy nie stawiaj na to przekonanie wszystkich pieniędzy.
Nie będę dolewał wody do tego wpisu, te dwa wnioski powinny być wyryte w naszych umysłach, a wtedy „czarny dzień” na rynkach czy to w kontekście naszego własnego portfela czy też w kontekście światowej gospodarki będą zapewne i dla nas stratne, ale nie spowodują naszego bankructwa!