Kolejna recenzja na blogu. Tym razem na warsztat trafiła pozycja „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” autorstwa Charlesa Mackay’a. Niezwykły w tej książce jest fakt, że pierwsze wydanie, oczywiście w języku angielskim, miało miejsce już w 1841 rok. Mimo to schemat zachowań ludzi pozostał aktualny do dzisiaj. Podobnie jak w przypadku kilku ostatnich recenzji, w tym książki „Trader Vic” tak i recenzowany egzemplarz został mi udostępniony przez wydawnictwo Maklerska.
[otw_is sidebar=otw-sidebar-1]
Uwaga: w artykule znajdują się reflinki do księgarni wydawnictwa Maklerska. robiąc zakupy po kliknięciu w te linki ja dostanę prowizję 5%, ale Was to nic więcej nie kosztuje!
Wydanie
Tradycyjnie recenzję zaczynam od kwestii technicznego wyglądu książki. Do pół-miękkiego formatu stosowanego ostatnio przez wydawnictwo Maklerska się przyzwyczaiłem, a otwierając paczkę z książką „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” byłem bardzo zaskoczony jej formatem. Bo zamiast dobrze znanego i sporego formatu (nieco większego od A5) otrzymujemy książkę w zdecydowanie kieszonkowym wydaniu! Niby to tylko 3,5-4 centymetry mniej na każdej krawędzi, ale przez to książka staje się bardziej poręczna. Definitywnie na plus! Skąd jednak pomysł na ten format? Ze względu na publikację jedynie trzech rozdziałów poświęconych rynkom finansowym. W oryginalnym wydaniu Mackay opisał między innymi alchemię, polowanie na czarownice czy kwestie nawiedzonych domów. Za najcenniejsze uznaje się jednak właśnie te części poświęcone bańkom spekulacyjnym i to one są obecnie najczęściej publikowane. Osobiście jednak chętnie zapoznam się z opisem autora właśnie tych pominiętych części. Może się uda je gdzieś dorwać w naszym języku, bo alchemicznych określeń angielskich raczej we współczesnym słowniku nie znajdę…
Okładka jest nadal pół-miękką wersją z lekko wytłoczonymi napisami na froncie. Mamy też (w przeciwieństwie do wielu zwykłych książek) okładkę zdobioną reprodukcją obrazu Jana Brueghela Młodszego pod tytułem „Satire of Tulipomania”. Fantastycznie to wygląda, zwłaszcza gdy poświęci się chwilę na obejrzenie tego obrazu.
Na literówki czy inne niedociągnięcia nie trafiłem 🙂 Sama składnia nie zawiera zbyt wielu archaizmów, przez co jest bardzo łatwa w czytaniu przez współczesnego człowieka. To ważne, bo jednak styl pisania prawie 180 lat temu był zupełnie inny – o czym można się przekonać czytając cytaty z pozycji wydanej w 1900 roku w Polsce w tym artykule.
Kim jest Charles Mackay?
Urodzony 24 marca 1814 roku w Szkocji autor był poetą, dziennikarzem, powieściopisarzem i autorem tekstów piosenek. Był też doktorem prawa na uniwersytecie w Cambridge. Choć oczywiście „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” nie są jego jedynym dziełem, to zdecydowanie są najbardziej znanym. Jeśli kogoś by zainteresowało spojrzenie autora na ówczesne Stany Zjednoczone, to w 1859 roku wydał on książkę „Life and Liberty in America: or Sketches of a Tour of the United States and Canada in 1857–58„.
„Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” – co znajdziemy w książce?
Wspomniałem wcześniej, że w książce znajdziemy trzy rozdziały poświęcone bańkom spekulacyjnym. Dotyczyć to będzie wydarzeń europejskich z XVII i XVIII wieku, w tym opis bańki powszechnie znanej (przynajmniej ze słyszenia) pod nazwą „tulipomania”. Ale prócz tego poznamy losy brytyjskiej „Kompanii Mórz Południowych”, a także historię francuskiego banku prowadzonego przez Szkota Lawa i próby wprowadzania papierowych pieniędzy. Książka w bardzo wyczerpujący sposób opisuje przyczyny, przebieg i skutki baniek spekulacyjnych. Warto odnotować, że skupia się ona nie tylko na gospodarczych aspektach, ale także na zwykłych ludziach i ich reakcjach. I, jak wspomniałem we wstępie, te reakcje przez ponad 200 lat się nie zmieniły… To smutne, choć dla inwestorów giełdowych do wykorzystania. Dawcy kapitału na rynku też są niestety konieczni. Doskonałym tu przykładem może być powstała w 1720 roku w Wielkiej Brytanii „firmy” pod nazwą:
Kompania przynosząca niezwykłe korzyści, o której działalności nikomu nic nie będzie wiadomo
UWAGA! Nieco pospileruję tutaj dwie strony z tej niewielkiej książeczki (141 stron), ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jak nie chcecie spoilerów to możecie przejść do kolejnego akapitu.
Kompania przynosząca niezwykłe korzyści, o której działalności nikomu nic nie będzie wiadomo – dzisiaj ta nazwa by już z daleka śmierdziała. Choć nie wątpię że i dzisiaj, podobnie jak w 1720 roku, znalazłyby się osoby chętne do inwestycji w takie „przedsiębiorstwo”. Wstępne zapisy na akcje tej „niezwykłej” Kompanii wymagały depozytu wynoszącego £2. Wydaje się niedużo, jednak na początku drugiego dziesięciolecia XVIII wieku dług krajowy Wielkiej Brytanii wynosił £9 mln. Obecny dług Wielkiej Brytanii to £1,95 biliona – gdzie za £2 już coś w fast-foodzie zjemy. A w 1720 roku to był całkiem spory pieniądz. Autor przedsięwzięcia (niewymieniony z nazwiska) na ten jawny kant nabrał co najmniej tysiąc inwestorów inkasując £2000 w jedno popołudnie. Po tym czasie zniknął, oczywiście z pieniądzmi…
Niestety, wygląda na to, że do dzisiaj różne kanty w formie piramid finansowych są wciąż tworzone i ludzie się na nie nabierają. Oczywiście, co innego gdy świadomie staramy się wykorzystać fakt istnienia piramid do zarabiania na nich (jako uczestnik, nie organizator – organizacja piramid jest przestępstwem!). Trochę o uczestnictwie w piramidach pisałem w tym artykule.
Jednak powstanie m.in. Kompanii przynosząca niezwykłe korzyści, o której działalności nikomu nic nie będzie wiadomo wymusiło na brytyjskich władzach działanie. 12 lipca 1720 roku Izba Sądu Najwyższego wydała dokument z listą 84 „przedsiębiorstw” uznanych za oszustwa. Automatycznie zostały one zdelegalizowane i rozwiązane. Taki pierwowzór Listy ostrzeżeń publicznych KNF. Oczywiście Kompania przynosząca niezwykłe korzyści... także na tą listę trafiła – pod nr 17.
Podsumowanie
Książka „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” jest bardzo ciekawą i pouczającą lekturą. Pokazującą, że ludzkość na błędach się nie uczy. W dodatku wydanie nie zawiera archaicznego języka, dzięki czemu czyta się ją bardzo swobodnie. Co więcej, mogę (i będę) z czystym sumieniem polecać ją ludziom nie zajmującym się rynkami finansowymi. Wnioski płynące z tej książki są bezsprzecznie aktualne. Więc im więcej osób zapozna się z historią tych trzech baniek spekulacyjnych, tym lepiej. W końcu mając wiedzę o schemacie działania łatwiej uniknąć „wtopienia” środków w jakieś oszustwo.
Na koniec raz jeszcze chciałbym podziękować wydawnictwu Maklerska za udostępnienie mi „Niezwykłych złudzeń i szaleństw tłumów„, a jeśli interesują Was inne recenzje (nie tylko książek) na moim blogu, to jest oczywiście odpowiednia kategoria.